Najpierw powstała Suzi,
Byłam zachwycona efektem (tak, skromność to moje drugie imię ;) ), więc jeszcze tego samego dnia skroiłam drugą owcę. Ależ sie namęczyłam ze strojem. Najpierw miała być zwiewna sukienka, potem powstały spodnie pumpy, na końcu jednak powstał taki oto zestaw.
Owiec dostał imię Hubeeeert i mimo, że kocham go miłością wielką wystawiłam go na sprzedaż. Gdyby ktoś miał ochotę na adopcję zapraszam tu HUBEEERT :)
Co mogę napisać o samej dzianinie? Jest boska, delikatnie ciągliwa, nie za gruba, ale też nie cienka. Nie sypie się, świetnie się szyje. Wystarczyła igła do dzianiny i zero marszczeń... Zakochałam się w niej do tego stopnia, że zamówiłam kolejne 5 metrów, które już leżą u mnie w pracowni, więc na 100% powstanie jeszcze kilka takich maskot. :)